Doroczna konferencja American Stroke Association (zajmuje się kwestiami dotyczącymi udarów – w ramach American Heart Association – Amerykańskiego Stowarzyszenia Chorób Serca) odbyła się pod koniec stycznia tego roku w Honolulu na Hawajach. Jednym z omawianych tam tematów była też kwestia wpływu używania e-papierosów na rozwój takich chorób, jak udar, zawał serca czy też choroba wieńcowa. Dość szybko informacje o tej konferencji rozeszły się w mediach. Nic dziwnego – każde negatywne doniesienie o e-papierosach jest szybko podchwytywane przez żądnych sensacji dziennikarzy. I nie są to tylko media amerykańskie, bo artykuł o tej konferencji pojawił się na polskim portalu Focus (ale tu powinni jeszcze raz przeliczyć dane, bo 66 tys. z 400 tys to na pewno nie jest 66%, a też kłania się korekta, bo dość śmiesznie brzmi sformułowanie „4,2 e-palaczy uczestniczących w badaniu miało zawał (przy okazji – stroke to udar, a nie zawał, ale to już szczegół”). Co ciekawe, podobny tekst pojawił się na Portalu Spożywczym.
Teoretycznie dane prezentowane na konferencji są imponujące, albowiem analizowano dane dotyczące 400 tys. pacjentów, z czego ponad 66 tys. używało regularnie (tzn. jak często? Nie wiadomo) e-papierosów. Panowie badacze wyliczyli z tych danych, jak to te straszne e-papierosy niszczą zdrowie. Ryzyko udaru wzrasta o 71%, zawału o 59%, a choroby wieńcowej o 40%. Te liczby robią wrażenie, prawda? Pada też stwierdzenie, że 4,2% użytkowników e-papierosów miało udar. Oczywiście nie wykazują, że to właśnie e-papierosy były tego przyczyną, ale co tam – straszyć jest fajnie.
Jak wiecie, nie jestem lekarzem i nie zamierzam snuć swoich rozważań, bo nie czuję się kompetentny. Dlatego ucieszyłem się, że do tych wszystkich informacji odniósł się fachowiec – Konstantinos Farsalinos, który jest lekarzem-kardiologiem. Powiedzieć, że rozjechał to wszystko walcem to nic nie powiedzieć. To jest grecka masakra bez piły mechanicznej. Delikatnie, po lekarsku, ale wprost i uczciwie. Farsalinos całe te doniesienia nazywa po prostu błędem w sztuce lekarsko-naukowej. Sprawa jest prosta: aby wykazać, że czynnik X spowodował chorobę Y, musi być zachowana kolejność przyczyna-skutek. Tymczasem w prezentowanych danych nie ma po prostu takich informacji. Można się tylko domyślać, że w wielu przypadkach przebyty zawał albo udar spowodował, że pacjent się przestraszył i rzucił palenie na rzecz chmurzenia. Czego dowodzi taki przypadek? Ano – niczego.
Co więcej – zespół Farsalinosa użył tych samych danych i stwierdził, że osoby używające leków obniżających poziom cholesterolu miały ponad 100% większą szansę na zawał mięśnia sercowego. Czy to oznacza, że te powodem zawału są te leki? „Taki wniosek to absurd” – tak to kwituje Farsalinos. Z danych, z których korzystali badacze tak naprawdę nie da się wyciągnąć ŻADNYCH wniosków co do konkretnego wpływu używania e-papierosów na częstość występowania tych chorób.
Reasumując – nadmuchano kolejną bańkę. Na szczęście znalazł się ktoś, kto ją dość szybko przekłuł. Niestety, idę o zakład, że komentarz Farsalinosa nie zyska takiego poklasku jak doniesienia z konferencji. Dlatego też uznałem, że powinienem o tym napisać. Rozpowszechnijcie te wiadomości – bo żadne portale się nimi same nie zainteresują.
Szkodliwość e-papierosów: amerykańscy uczeni donoszą… a Grek ich mocno punktuje
13
mar